Mieczysław Gil o Brexicie: Największą przegraną jest kanclerz Angela Merkel
AAA
„Szok. Niedowierzanie. Brytyjczycy opowiedzieli się za wyjściem z Unii Europejskiej”– zgodnym chórem lamentują liberalne media. I to dopiero jest prawdziwy szok!
Szokiem jest publicznie przyznanie się do własnego zadufania, nieumięjetność oceny sytuacji. Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że weszliśmy w okres szoku, chaosu i nieprzewidydalności. Nieprzewidywalności? Brukselscy urzędnicy zapewniali przecież, że na każdą okoliczność są doskonalne przygotowani. Że alternatywne scenariusze są już od dawna gotowe. Symptomy chęci wystąpienia Brytyjczyków z unijnych struktur widać było gołym okiem już od pewnego czasu. Stąd wzięła się decyzja o rozpisaniu referendum, zresztą odroczona przez Camerona w czasie.
I to nieprawda, że brytyjski premier jest największym przegranym, bo przecież mógł nierespektować wniosków o przeprowadzenie referendum. Największą przegraną jest niemiecka kanclerz Angela Merkel, która korzystając ze swojej superpozycji, wpływała na zgubne w skutkach decyzje brukselskiej administracji.
Jeszcze niedawno Donald Tusk deklarował, że hasło „Więcej Europy” zapewnia świetlaną przyszłość kontynentowi. Z Brukseli i do Brukseli płynęły słowa o konieczności rezygnacji z suwerenności i podmiotowości państw narodowych na rzecz unijnych dyspozycji. Mieczysław Gil
fot. pixabay.com/CC0
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (27/2016) - do kupienia również w wersji cyfrowejTUTAJ