Zdenerwowana opozycja dostarcza nam co tydzień przekonujących dowodów na swój marny charakter. Ostatnio pastwiła się nad uchwałą o suwerenności. Nie zależy jej na podmiotowości państwa polskiego. Wyglądało tak, jakby niektórzy posłowie udawali, że w Sejmie ich nie ma.
Nie chcieli wprost odmawiać suwerenności Polsce, symulowali absencję. Co jest o tyle zabawne, że podnosili w tym samym czasie piekielny harmider mający zagłuszyć słowa marszałka i rządu. Nie mogą znieść prawdy o zdradzie, Targowicy, ale boją się uwiecznienia w protokole obrad, że są przeciwni suwerenności. W tej sytuacji szaleńczą odwagą błysnęła posłanka Pomaska, w dramatycznym geście przedzierając na mównicy tekst uchwały. To był niezły popis kabotyństwa.
Oczywiście pojęcie suwerenności nie jest ścisłe i można je różnie interpretować. Np. łącząc się węzłem małżeńskim, dwie strony z rozmysłem i radością ograniczają sobie suwerenność, bo coś się traci, by coś dostać.
Jan Pietrzak
fot. T. Gutry
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (23/2016) - do kupienia również w wersji cyfrowejTUTAJ