
 	W poprzednim tygodniu na tych łamach zastanawialiśmy się na sensem  wydarzeń z lipca. Jedno z nich, chyba najważniejsze, czyli spotkanie z  papieżem Franciszkiem w ramach Światowych Dni Młodzieży jeszcze trwało.  Czas więc aby już po wyjeździe dostojnego gościa pochylić się nad tym  wydarzeniem. Co prawda wiele już o tym pisano i mówiono. Media były  wręcz przepełnione relacjami i ocenami, nie warto więc powtarzać  oczywistych konstatacji. 
Do oczywistości należy na przykład uwaga, że  styl Franciszka jest inny niż poprzedników. Rzecz niby oczywista, bo  dlaczego miałby być taki sam? Również do truizmów należy stwierdzenie,  że papież spoza Europy inaczej odczuwa sprawy tego świata, bo przecież  patrzy z innej perspektywy. Co ciekawe publicyści z różnych stron  ideologicznych i politycznych chcieliby oceniać wystąpienia papieskie z  punktu widzenia własnych upodobań, czy nawet celów politycznych. Dlatego  dla niektórych obecny papież jest zbyt lewicowy, dla innych natomiast  za mało konsekwentny. Uważna obserwacja wypowiedzi i zachowania  Franciszka w istocie odbiega od dotychczasowych doświadczeń. 
Poprzednicy  Ojca św. Franciszka głosili naukę poprzez katechezę ujętą w wykładzie, w  logicznie zbudowanych tezach, rzec by można – metodą naukową.  Franciszek natomiast przywołuje obrazy, przykłady, daje praktyczne  wskazówki. Klasycznym przykładem tej metody jest stwierdzenie, że w  małżeństwie trzeba się nauczyć trzech słów: proszę, dziękuję,  przepraszam. Inni mówiliby o godności i konsekwencjach godnego  traktowania małżonków. On mówił o zachowaniu. Różnica ta ma swoje  powody. Po prostu zapominamy, że obecny papież jest jezuitą, a zakon ten  od XVI wieku może się poszczycić własnym stylem duchowości a nawet  własną metodą kształtowania duchowości – w konsekwencji własną metodą  kształtowania człowieka. Chodzi tu o „ćwiczenia duchowe” św. Ignacego  Loyoli – założyciela tego zakonu. 
Czytamy w owych ćwiczeniach m.in. „aby  zarówno dający Ćwiczenia Duchowe, jak i przyjmujący je bardziej  pomagali sobie wzajemnie i postępowali w dobrem, trzeba z góry założyć,  że każdy dobry chrześcijanin winien być skory do ocalenia wypowiedzi  bliźniego niż do jej potępienia”. Metoda mająca na celu raczej  zrozumienie siebie samego niż dobry nakaz charakteryzuje tę ignacjańską  duchowość i widać to w nauczaniu papieża Franciszka. Ćwiczenia duchowe  Ignacego Loyoli zalecają „puncta”, czyli kwestie nad którymi należy się  pochylić a nie intelektualny wykład. Widzimy w tym styl Franciszka,  który pokazuje owe „puncta” i zachęca aby się nad nimi zastanowić.  Metoda ta nie ma nic wspólnego z relatywizmem. A taką nadzieję miały  niektóre laickie środowiska.
 	Jaki będzie maiła skutek ta metoda zastosowana przez Franciszka na  skalę masową, zobaczymy. Po owocach ich poznacie. Widać jednak na  pierwszy rzut oka dobre porozumienie – zarówno nas tubylców goszczących  zaangażowaną młodzież ze wszystkich kontynentów a także widać było dobry  odbiór Polski przez naszych gości. Wybiórcze kontakty z niektórymi  grupami pielgrzymów wskazywały, że widzieli u nas to, czego my nie  dostrzegamy – serdeczność, gościnność, solidarność po prostu.
Waldemar Bartosz
fot. M. Żegliński
www.solidarnosc-swietokrzyska.pl