Paweł Janowski: Jak to banki „produkują” „produkty finansowe”

Uśmiałem się do łez, gdy przeczytałem złowieszczy nagłówek na portalu wp.pl: „Fatalne wieści dla korzystających z 500+. Banki nie zostawiają złudzeń”. No, już się boję. Kochani rodacy, też się bójcie! Nadchodzi burza i pewnie będzie świniobicie, o przepraszam gradobicie albo kasobranie. Banki ostatnio częściej niż prorocy Starego Testamentu wieszczą i wróżą koniec świata kredytów, ogłaszają lata chude i tłuste, a przede wszystkim nieustannie troszczą się o oszczędności polskich rodzin.

Redaktor Jakub Ceglarz napisał: „Dodatkowe pieniądze z programu Rodzina 500+ pozostaną bez znaczenia przy obliczaniu zdolności kredytowej klientów, chcących zadłużyć się na zakup mieszkania. Banki uważają, że to «niestabilny dochód», bo w najlepszym przypadku przysługuje przez 18 lat, czyli i tak znacznie mniej niż przeciętny okres kredytowania. A te, które się wyłamują - jak PKO BP czy mBank - dochód ten będą uwzględniać, ale tylko w krótkoterminowych kredytach gotówkowych”.

No, masz ci los. Przecież każdy już od dziecka marzy o tym, by się zadłużyć na co najmniej dwa życia, bo jedno to za mało. Co tam na dwa, lepiej od razu na wnuki i prawnuki. Niech potem dobrze wspominają rozsądnego dziadziusia i babunię, że kupując 50 m kw., zadłużyli rodzinę na kilka pokoleń. Kochani dziadkowie. A jeszcze bardziej kochane banki.

Dodatkowe, pewne środki finansowe dla biednych rodzin nie zwiększą zdolności kredytowej? No, jaki smuteczek ogarnął wydrenowanych do szczętu Polaków. I dobrze, że nie będą wliczać, bo lepiej, by Polacy przestali brać lichwiarskie kredyty i zaczęli żyć z własnych oszczędności. Przez lata wmawiano wszystkim, jakim to dobrodziejstwem jest założenie sobie na szyi pętli wisielca, nazywanej czasami szubienicą kredytową. Pętla kredytowa jest bardzo atrakcyjna. Ważne, by kredytobiorca dyndał na tej szubienicy jak najdłużej.

Paweł Janowski

fot. pixabay.com/CC0

Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (29/2016)  - do kupienia również w wersji cyfrowej
 
TUTAJ