Tajne procesy prowadzone w prywatnych sądach, wynajęci prawnicy w charakterze sędziów i niejawne wyroki nakazujące wypłatę miliardowych odszkodowań z pieniędzy podatników na rzecz międzynarodowych korporacji – tak już dzisiaj wygląda tzw. arbitraż inwestycyjny. Jeśli w życie wejdzie umowa TIPP, zostanie on znacząco wzmocniony.
 	Instrument służący rozstrzyganiu sporów między korporacjami i państwami  ISDS (Investor to State Dispute Settlement) to jeden z najbardziej  kontrowersyjnych elementów umowy TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w  dziedzinie Handlu i Inwestycji) negocjowanej przez Unię Europejską i  Stany Zjednoczone. ISDS pozwala wielkim korporacjom pozywać państwa  przed prywatne trybunały arbitrażowe i żądać gigantycznych odszkodowań,  jeżeli uzna, że jakakolwiek decyzja rządu danego państwa zagroziła jej  zyskom.
Korporacje ponad państwami
ISDS nie jest mechanizmem nowym, od dawna funkcjonuje on w  bilateralnych umowach zawieranych między poszczególnymi krajami. W  teorii ISDS miał stanowić zabezpieczenie inwestycji w krajach  rozwijających się z chwiejnym systemem polityczno-gospodarczym i  sądowniczym. W praktyce mechanizm ten stał się narzędziem wymuszania  realizacji interesów międzynarodowych korporacji. Choć tylko niewielka  część procesów toczonych przed trybunałami arbitrażowymi przedostaje się  do opinii publicznej, ujawnione przykłady jasno pokazują, do jakich  absurdów prowadzi ten mechanizm.