,,Miasto składa się z ludzi różnego rodzaju: ludzie podobni nie mogą stworzyć miasta.” (Arystoteles, „Polityka”)
Miasta istnieją od ponad 5000 lat. Są i już. Żyjemy w nich, pracujemy, poruszamy się po nich. Nic dziwnego, że w literaturze i filmie stanowią po prostu przestrzeń akcji, często niebudzącą żadnej refleksji. Czasem są odzwierciedleniem ludzkich przeżyć i stanów np. wyobcowania i samotności bohaterów, zagrożeń, które na nich czyhają, rzadko jednak zdarza się, by samo miasto było przedmiotem zainteresowania twórcy. ,,High-Rise” Bena Wheatleya do tych wyjątków należy.
Film, będący adaptacją powieści J.G. Ballarda ,,Wieżowiec”, ukazuje młodego lekarza, zapewne neurochirurga, choć jest to poddawane w wątpliwość, Roberta Lainga (Hiddleston), który wprowadził się do ogromnego wieżowca o oryginalnym kształcie. Kilkudziesięciopiętrowy budynek zamieszkują ludzie o różnym statusie majątkowym (biedniejsi na niższych kondygnacjach, krezusi na najwyższych). Dom zaspokaja większość ludzkich potrzeb – znajdują się w nim sklepy, basen i inne miejsca użyteczności publicznej. Początkowo w gmachu zdaje się panować porządek, żyje się tu wygodnie, sąsiedzi szybko stają się dobrymi znajomymi. Jedyne, co budzi wątpliwość, to niedostatek prywatności. Może to jednak tylko skutek uboczny sąsiedzkiej zażyłości? Ale szybko orientujemy się, że jedni mieszkańcy kontrolują drugich, przy czym ci lepiej sytuowani mają, rzecz jasna, większe możliwości inwigilacji.
Najwięcej wie i może niejaki Royal (Irons), architekt (czy na pewno?) i wizjoner, człowiek tajemniczy i niewyobrażalnie wręcz bogaty. To on stworzył koncepcję budynku, on też planuje wzniesienie jeszcze czterech podobnych wieżowców, które razem mają przypominać lekko zgięte palce gigantycznej dłoni.
,,High-Rise”, reż.: Ben Wheatley; wyk.: Tom Hiddleston, Luke Evans, Jeremy Irons; Wielka Brytania 2015
Paweł Gabryś-Kurowski
fot. Pixabay.com/CC0
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (19/2016) - do kupienia również w wersji cyfrowejTUTAJ