Kopacz przyznała, że po sześciu latach zadaje sobie pytanie, czy warto było do Smoleńska pojechać i ponosić dzisiaj konsekwencje tamtego zdarzenia. – Warto było pojechać nawet dla jednej osoby, której można było pomóc. Ja zawsze te chwile wspominam bardzo smutno – podkreśliła.
Była premier odpowiedziała również na zarzut błędnej identyfikacji zwłok m.in. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Według niej, "to nie były ciała, o których można było powiedzieć: to jest mój mąż, mój ojciec czy mój brat". Jak dodała, wszyscy, którzy tam byli i pomagali robili to, ponieważ chcieli – Obrazki, które będą tam widzieli pozostaną na długo. To olbrzymia trauma, nie tylko dla najbliższych, ale również dla nich. Dopatrywanie się złej woli u tych osób jest niegodziwe – oceniła.
Kopacz została również zapytana, dlaczego polskie władze nie podjęły działań z zachodnimi instytucjami. Była premier stwierdziła, że "nie miała do tego żadnych uprawnień". – My wykonywaliśmy swoją robotę – robiliśmy to tak, jak tylko najlepiej potrafiliśmy (...) Nie ma takiej władzy, która wiedziałaby, jak zachować się w obliczu takiej tragedii – powiedziała.
telewizjarepublika.pl